niedziela, 19 czerwca 2016

REQUIEM DLA RONALDO




Mój kibicu drogi, cóżem Ci uczynił?
Nie strzelając goli jak żem ja zawinił?
W meczu z Austrią gola nie strzeliłem,
szansę wyjścia z grupy mocno oddaliłem
Wrócim do Lizbony świadomi nieszczęścia,
może w przyszłym Euro będzie więcej szczęścia...


sobota, 18 czerwca 2016

UPADEK WARTOŚCI

Do jakiego poziomu zniży się człowiek, aby zdobyć trochę kasy?? Do zerowego. Reklamy zrobiły z ludzi na poziomie sprzedajne marionetki. 
Sprzedawcy myślą, że jak ludzie zobaczą znaną twarzą, to rzucą wszystko i polecą kupić reklamowany produkt. No, owszem, część społeczeństwa nie grzeszy zbytnią inteligencją, ale każdy potrafi liczyć.
Jeżeli ktoś planuje podpisanie umowy na abonament telefoniczny, to myślę, że w pierwszej kolejności porówna oferty panujące na rynku. Bez względu na to, która znana osobistość zadręcza nas reklamami.
Ale to jeszcze nie jest najgorsze.
Zdecydowanie bardziej szkodzą swojemu wizerunkowi i zaprzedają swoje wartości osoby, które reklamują produkty nic nie warte, a wręcz sprzedawane przez nieuczciwe firmy. A takich nie brakuje - w każdej gazecie mamy cudowny specjał na odchudzanie - żadnej diety i kilogramy znikają! A to wszystko gwarantuje nam znana twarz. Jak tu nie wierzyć??! Ci łatwowierni nie mają się czego obawiać, stracą najwyżej trochę gotówki, bo kilogramów na pewno nie.
W następnej gazetce - cudowny preparat na ból stawów - jeszcze takiego nie było! Skład opracował nieistniejący profesor z dalekiego kraju, a w rodzimym kraju znana twarzyczka skacze jak kózka, bo po przebytej kuracji nie wie co to ból. Jakie wybawienie!

A to wszystko potwierdzają znani i (kiedyś) uznawani ludzie świata m.in. kultury.
To jedno, ale przy okazji jeszcze traci - wbrew pozorom - reklamodawca.
Ale to nie wszystko. Możemy jeszcze wziąć kredyt. Niebywała okazja! Można iść jak "w dym". Potwierdza to wizerunek osoby, której pozycja materialna pozwala odwiedzać bank jedynie po to, aby dobrze lokować miliony, bo akurat co jak co, ale kredytów brać nie musi. Użycie tego wizerunku to strzał kulą w płot, bo kto trochę pomyśli, to raczej nie doszuka się w tej osobie wiarygodnego potwierdzenia atrakcyjności kredytu. Ale z pewnością jego koszt lekko wzrósł, bo przecież trzeba zapłacić za ciepłe słowa na korzyść kredytodawcy.

Sprzedawcy i reklamodawcy! Trochę logiki nie zaszkodzi.

Reklamujący! Czasem własny wizerunek i szacunek jest ważniejszy niż kasa na koncie.

Reklamobiorcy! Jeżeli jeszcze macie jakieś złudzenia, że ta pani, czy ten pan są wiarygodni, bo mają znane nazwisko, to obudźcie się! Dobry produkt czy usługa reklamują się same, a lepsze nie są tylko dlatego, że z bilboardu krzyczy do nas znana twarz.





poniedziałek, 13 czerwca 2016

EURO 2016



Mamy Euro, więc nikt o niczym innym nie mówi. Nawet polityka jakby przycichła. O, jak miło! A może mnie się tak tylko wydaje, bo wszędzie telewizory włączone na programy sportowe. Pewnie, gdyby przełączyć się na inne, to nie ma obawy, z pewnością politycy by nie zawiedli i robią to co zwykle, czyli jedni rządzą, drudzy krytykują, że tamci rządzą, jeszcze inni krytykują, że ci krytykują, kolejni protestują, tak na wszelki wypadek, bo przecież coś trzeba robić i tak, po kolei, każdy gra swoją rolę. A, że nic z tego nie wynika, to już inna sprawa.
Ale wracając do EURO, czyli sportu. No, może niekoniecznie sportu, bo sport już dawno przestał nim być, a jak wiadomo, to jeden wielki biznes. No więc wracając do EURO...
bardzo się oczywiście cieszymy z pierwszego zwycięstwa, mamy nadzieję, że to dobry początek i jeszcze niejedna radość będzie naszym udziałem.


Już dawno dziwi mnie, żeby nie powiedzieć bulwersuje handlowanie zawodnikami. Oglądając mecze, na dobrą sprawę można się nie połapać kto z kim i przeciwko komu. Drużyna niby jednego kraju, a w niej mieszanina wszystkich. Słuchając komentatora nie wiemy, czy się pomylił? Tu niby grają Niemcy, a pada polskie nazwisko. Teraz to tak powszechne i oczywiste, że nikogo już nie dziwi i nie zaskakuje.
Czy to jednak słuszne? Czy drużyna reprezentacyjna nie powinna składać się z zawodników danego kraju, a nie skupowanych z całego świata?! To ma być sport, a nie wielki biznes! Kto da więcej?! Bogaty klub - wiadomo - sięgnie po najlepszych, szkoda tylko, że z zagranicy. Biedniejszy już nie poszaleje, więc gra swoimi. I robi się z tego cyrk. Ten na co dzień gra tam, ale od święta przeciwko tamtym, bo gra przecież też w reprezentacji swojego kraju. Grając w reprezentacji swojego kraju nie będzie się przecież narażał na kontuzję, więc gra miernie, bo przecież tam czeka wielka kasa i nie może sobie pozwolić na przestój.
W rezultacie na mecz reprezentacji zjeżdża się zbieranina z całego świata - elita rozkupiona przez liczne kluby. I co z tego wynika? Skoro tacy świetni, że wszyscy ich chcą, dlaczego nagle okazuje się, że tu coś nie wychodzi? A jak może wychodzić, jeżeli każdy na co dzień zgrany jest z inną drużyną, z innymi zawodnikami, z innym trenerem? Jak on może stanąć nagle z zespołem, którego na dobrą sprawę nie zna?
Wspólne treningi, wspólne rozmowy, śledzenie taktyki, przewidywanie wzajemnych ruchów, poznawanie własnych mocnych i słabych stron i wiele, wiele innych czynności, mogłoby doprowadzić drużynę do perfekcji. Zgrany zespół, to równie ważne jak umiejętności. Najlepsze umiejętności nie dadzą żadnego efektu, jeżeli będą rozgrywane w pojedynkę. Nietrafione podania, spóźnione reakcje, niespełnione oczekiwania.


Handlowanie zawodnikami nie powinno mieć w sporcie miejsca. Chcesz grać tam - nie grasz tu. Reprezentację kraju powinni tworzyć zawodnicy stacjonarni. No, ale wiadomo... kasa. Dlatego powinno to być uregulowane przepisami. W innym przypadku każdy poleci gdzie dają więcej.


Ta sama kasa wbrew pozorom jest demobilizująca. Nie muszę się wysilać, bo i tak mam dużo za dużo, więc po co się narażać na kontuzje. Wygrany czy przegrany - manna z nieba leci. Gra, czy siedzi na ławce - nic straconego. Wygrany mecz, czy mistrzostwa - portfel pęcznieje, ale po przegranym jakoś nie widać, że tracił swoją siłę ciężkości.
Szkoda, że współzawodnictwo, rywalizacja, sport, to dziś tylko slogany.

No, ale jest jak jest i pozostaje nam oglądać (lub nie) ten skomercjalizowany sport.


czwartek, 2 czerwca 2016

STRAJKI

To ostatnio bardzo popularna metoda okazywania niezadowolenia. To taki szantaż tylko delikatniej nazwany. Grupa protestujących wywiera nacisk na decydentów, aby wywalczyć to co im się rzekomo należy.
O ile są pewne sytuacje, kiedy rzeczywiście protestujący są drastycznie poszkodowani i strajk jest w pełni uzasadniony, to zatrzymajmy się na chwilę przy aktualnym temacie strajku pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka. 

Nie będę się rozpisywać o racjach, bądź ich braku z punktu widzenia samych zainteresowanych, bo wiadomo, że uważają swoje roszczenia za słuszne. Każdy chce więcej. One też.
Zastanawiam się tylko, czy te panie są naprawdę tak bardzo poszkodowane, zarabiając ponad 4 tysiące złotych miesięcznie. Praca pielęgniarki nie jest może łatwa, ale bywają też trudniejsze zawody. Trudniejsze, bardziej odpowiedzialne, bardziej niebezpieczne. I niekoniecznie lepiej płatne. Nie twierdzę, że to zawrotna suma, ale porównuję ją do realnych płac w Polsce. Jesteśmy krajem podobno europejskim, ale pod wieloma względami daleko nam do Europy. Między innym pod względem wynagrodzeń. Zadowoleni z wynagrodzeń mogą być tylko politycy. Chociaż też nie są, bo jak widać ich płace ciągle rosną i nawet strajkować w tym celu nie muszą. Sami sobie zgodnie podwyższają i mają. Chcesz tyle - proszę bardzo!

Wracając do pielęgniarek w CZD...to specyficzna placówka, bo pacjentami są dzieci. Uważam, że zaprzestanie wykonywania swoich obowiązków i wymuszanie podwyżek powinno być potraktowane jednoznacznie. Dzieci zostały pozbawione opieki, część musiała zostać przeniesiona do innych placówek. Dzieci są w różnym stanie, samo przebywanie w szpitalu już jest dla nich dość przykrym przeżyciem, są chore, często źle się czują i poza leczeniem wymagają troskliwej i szczególnej opieki. I to właśnie pielęgniarka wykonuje przy nich szereg zabiegów i może ten pobyt choć trochę umilić lub bardzo uprzykrzyć. Sfrustrowana i niezadowolona - na pewno nie będzie obdarzać małych pacjentów uśmiechem i dobrym słowem. No, ale nieobecna - nie będzie w ogóle obdarzać niczym, bo nawet nie wykona koniecznego zabiegu.
Mamy bezrobocie. Z pewnością jest w tym mieście trochę pielęgniarek, które nie mogą znaleźć żadnej pracy lub pracują za najniższą krajową. Może chętnie podjęłyby pracę nawet za "tylko" 4 tysiące złotych, w miejsce żądnych więcej dotychczasowych pielęgniarek? Może jednak niezadowolone panie dopiero jak znalazłyby się w drodze do Urzędu Pracy, ochłonęłyby trochę ze swoich żądz i poskromiły pazerność? A może wolałyby odpocząć jako bezrobotne i poszukać pracy, może miałyby szczęście i znalazły ją za 5, 6 a może 7 tysięcy??!! Niech spróbują.

Natomiast nie widzę żadnego powodu, aby podatnicy mieli ponosić koszty rozlokowania chorych dzieci w innych szpitalach, jak również nie widzę powodu, aby to inne pielęgniarki i lekarze w tych szpitalach mieli za swoją niekoniecznie wyższą pensję opiekować się dwa czy trzy razy większą ilością pacjentów, tylko dlatego, że pensja 4700 zł jest dla jednej czy drugiej pani za niska.

Prawo do strajku jest jednym z najgorszych praw. Strajkować mogą wszyscy i ciekawe kiedy z tego prawa zaczną korzystać. Równie dobrze można porównać to szantażu - jak na początku wspomniałam. Szantaż to też wymuszenie - jeżeli nie dostanę więcej, to..... A szantaż podlega pod paragrafy. Tymczasem strajkować sobie można do woli. I nieważne jakie są tego konsekwencje. Ważne, że ja CHCĘ!


O mnie

Witam serdecznie! Autorka jest kobietą w przedziale wiekowym +18 -100. Niewiele jest sytuacji, gdzie wiek nie ma znaczenia, więc korzystam z tych nielicznych i go nie podaję. Nie będzie powodu do określeń typu "jeszcze młoda i nie zna życia" lub "stara a głupia", itp. Jestem niepokorna, nieprzewidywalna, nie akceptuję bezmyślności, chamstwa, braku kompetencji i wszystkiego, co jest nie takie, jakie powinno być. Walczę o swoje prawa, a przynajmniej usiłuję, gdyż tak naprawdę to niewiele tych praw mamy. ... a więc o tym, co nas spotyka na co dzień, o tym, co nas cieszy i denerwuje, o tym, co można zmienić, a jeżeli nie można to dlaczego. Tematy różne, komentarze wydarzeń, własne obserwacje, sprawy wielkie i małe, oczywiste i trochę mniej oczywiste. Krótko mówiąc - o wszystkim, co mi przyjdzie do głowy. A trochę też o "niczym". Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie - jeżeli nie dzisiaj, to jutro, albo... za 3 dni. Zaglądaj tu więc często. Pamiętaj, że to co piszę, to tylko moje zdanie - ktoś ma inne - proszę bardzo, chętnie je poznam, ale jeszcze chętniej argumenty na jego poparcie. Tu powinny krzyżować się różne myśli, słowa, tematy, opinie.

Ostatnie wpisy