Miałam się nie wypowiadać na ten temat, bo i tak nie mam wpływu na to, co inni postanowią (wbrew oklepanym hasłom, że mamy demokrację), ale uświadomiłam sobie fakt, który mnie w związku z tym jeszcze bardziej zbulwersował.
Mianowicie - nasi ustawodawcy koniecznie chcą nam zorganizować czas weekendowy i będą teraz postanawiać, czy mamy spędzać czas z rodziną, czy sami, gdzie go mamy spędzać i w jaki sposób.
Znacznym - podobno ułatwieniem - ma być więc zakaz handlu w niedziele. To pozwoli sprzedawcom - bez względu na ich chęci i upodobania - mieć dzień wolny, natomiast klienci - również będą zmuszeni do określonych zachowań.
Pytam się - co z resztą pracowników? Dlaczego na przykład kierowca autobusu lub pracownik stacji benzynowej ma nie spędzić niedzieli z rodziną?? Przecież klient, tak jak zrobić zakupy może w sobotę, tak zatankować samochód czy przemieścić się z miejsca na miejsce również może wykonać w dzień powszedni.
Dlaczego ten personel ma być poszkodowany?? Na miejscu tych pracowników podjęłabym działania strajkowe, gdyż jest to nierówne traktowanie obywateli.
Klienci tu jak widać są najmniej ważni. Teraz z ołówkiem i kalendarzem będą są planować zakupy, odhaczając, w które niedziele ustawodawcy i pomysłodawcy pozwolą kupić chleb, a w które nie. No cóż, życie zaplanowane ma swoje dobre strony. Trzeba będzie dokładnie przewidzieć ile będziemy mieli ochotę zjeść i kiedy. Nie ma szans, żeby cokolwiek odbyło się ad hock. Żadnych nieprzewidzianych gości, żadnej ochoty na coś nieprzewidzianego, zaplanowany był jeden chleb na weekend, to żadnych odstępstw od tego.
A jak kupimy za dużo, to też nie problem, najwyżej się wyrzuci i powiększy i tak już horrendalną skalę marnowania żywności.
Jeżeli rodzice pracują, a mają przypadkiem małe dzieci, z którymi chcą spędzić czas na przykład w sali zabaw w centrum handlowym lub przy okazji zrobić zakupy spożywczo-przemysłowe, to zrobią to w dzień powszedni. Wrócą z pracy, zjedzą obiad, chwilę odpoczną i biegiem ok. godziny 20 ruszą do zabawy i na zakupy. A, że dzieci pójdą późno spać? A kogo to w końcu obchodzi, ważne, że w niedzielę będą siedzieć w domu i odpoczywać. Zawsze można przecież wtedy ten czas odespać.
Obniżone obroty handlowe i podatki, to też nie jest wielki problem. Może będą zwiększone obroty w piątek, kiedy to wszyscy ruszą szturmem robić zapasy na weekend. Ale się będzie działo! Wężowe kolejki do kas, łapanie towarów, bo wszyscy chcą kupić i boją się, że zabraknie, adrenalina w górę, bo ktoś się wepchnął bez kolejki, ale to wszystko wynagrodzi wolna niedziela. Można leżeć i lizać rany w domu.
Na niższych podatkach państwo nie ucierpi, bo wyrwie je od społeczeństwa w inny sposób. A tu inwencja twórcza jest nieograniczona, jak wiemy.
I po co walczyliśmy o to wszystko? Wróćmy do starych czasów, sklepy na skobel, alkohol od godz. 13.
Wrócą do życia "mety", gdzie spragnieni będą mogli uzupełnić stan płynów w organizmie. Handel i tak będzie kwitł, tyle, że niekoniecznie w centrach handlowych.
Brawo!