niedziela, 21 sierpnia 2016

ELEKTROŚMIECI

Dużo się mówi o oddawaniu elektroodpadów do odpowiednich punktów. Zgoda - w przypadku pralki, lodówki czy telewizora sprawa jest oczywista i prosta - zamawiamy bezpłatny odbiór i problem z głowy, ewentualnie oddajemy stary sprzęt przy zakupie nowego.
Gorzej sprawy się mają z drobiazgami, czyli wszelkie żarówki, świetlówki, baterie i inne.
Gdzie je wyrzucić??





Za wyrzucenie razem z innymi śmieciami grozi kara w wysokości do 5000 zł. Co więc z tym robić??
Żadna firma ni przyjedzie po baterię ani żarówkę. Te elektroodpady - niby drobne - ale zalegają więc w domu czekając na.. okazję (?) do ich wywiezienia. Ale jaka to okazja? Nie wydaje mi się, żeby każdy z nas brał baterię pod pachę i leciał do najbliższego punktu zbiórki takich śmieci. Zwłaszcza, że najbliższy jest.. gdzie? No właśnie, gdzie? Podobno (tak piszą), że na terenie niektórych osiedli są specjalne pojemniki, przeznaczone na taki sprzęt. Niektórych - to po pierwsze, a po drugie ile jest takich pojemników na osiedlu??
Niektóre markety postawiły u siebie takie pojemniki; pomysł ciekawy, chociaż... czy klient wybierając się na zakupy ma zaplanować wizytę w tym markecie i zabrać ze sobą zalegające w domu żarówki, baterie, świetlówki i cały ten elektryczny bałagan? A jeżeli idzie do marketu prosto z pracy, to trzeba przewidzieć takie zakupy i rano do pracy maszerować z torbą pełną elektroniki. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że elektrośmieci lądują jednak w zbiorczych pojemnikach na śmietnikach ogólnych.


Zanim odpowiednie służby wezmą się za karanie takich występków, może miasto pomyśli nad ustawieniem specjalnych pojemników w lub obok śmietnika, aby człowiek mógł po prostu pozbyć się tych rzeczy razem z innymi śmieciami, wyrzucając jedną torbę do jednego pojemnika, a drugą do drugiego. Niestety, na próżno szukać pojemników na odpady elektryczne na osiedlowych śmietnikach.
Jak zwykle, ustawa jest, tylko brakuje reszty. A ludzie niech sobie radzą. Na szczęście jest urodzaj na supermarkety i tych jest zdecydowanie więcej na osiedlu niż pojemników.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

WIESZ (????) CO JESZ?

Na każdym kroku słyszymy i czytamy ostrzeżenia typu: jak odróżnić chiński czosnek od polskiego, jak odróżnić prawdziwy miód, czego unikać w jedzeniu, czytać skład produktu.....
I tu powstają zasadnicze pytania DLACZEGO MUSIMY ODRÓŻNIAĆ CHIŃSKI CZOSNEK OD POLSKIEGO?? DLACZEGO MAMY STAĆ SIĘ EKSPERTEM OD ODRÓŻNIANIA MIODU?? DLACZEGO MAMY CHODZIĆ Z LUPĄ DO SKLEPU I CZYTAĆ SKŁADY???
DLACZEGO..... DLACZEGO.....???




DLACZEGO w ogóle chiński czosnek zalewa nasz rynek pytam???? Po co go importować, czyżby było za mało krajowego??? Najpierw sprowadza się toksyczne świństwa, a potem "ostrzega" ludzie nie jedzcie tego! Co za obłuda! To samo z miodem i innymi produktami. Ciekawe jak staruszka będzie odróżniać kraj pochodzenia czosnku lub z lupą czytać etykiety na miodzie?! Dlaczego ja nie mogę podejść do półki w sklepie i sięgnąć po masło tylko muszę przebierać pomiędzy miksem, miksełkiem i innymi masłopodobnymi cudami??? Dlaczego mam szukać jaki ułamek mięsa jest w parówkach zamiast sięgnąć po wybrane opakowanie, dlaczego muszę szukać miodu polskiego pomiędzy mieszanką miodów z UE lub spoza UE??? Dlaczego mam dopatrywać się na opakowaniu, czy jest napisane cukier waniliowy czy wanilinowy??? To przecież tylko jedna dodatkowa literka, ale w środku całe pokłady chemii, zgodnie z nazwą - z wanilią ma tyle wspólnego co z mydłem.
To tylko nieliczne przykłady. Na co dzień mamy do czynienia z tonami produktów żywnościowych, które raczej powinny stać na półkach sklepu przemysłowego ze środkami chemicznymi.
Po co i dlaczego te świństwa w ogóle mają prawo pojawiać się w sprzedaży?? Gdzie jest kontrola jakości?? Gdzie jest w ogóle jakakolwiek kontrola???
Pytanie retoryczne -  
KOMU zależy na tym, aby wytruć społeczeństwo??? 



niedziela, 31 lipca 2016

ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY

Ilość pielgrzymów przybywających na Światowe Dni Młodzieży to dla mnie fenomen.
Fenomen, którego nie da się wytłumaczyć. Tysiące kilometrów do pokonania, niewygody podróży, niewygody pobytu, upał, deszcz, dla niektórych jakiś odległy nieznany kraj, wszystko po to, aby usłyszeć Papieża, bezpośrednio uczestniczyć w tym spotkaniu, często stojąc gdzieś tam daleko, mając nadzieję na jakiś gest, słowo, błogosławieństwo.
I ten uśmiech, wesołość, pomimo zmęczenia, gorąca i niewygody.
To wszystko zamiast wygodnego fotela przed telewizorem.

I ta atmosfera! Czy to starannie wybrana grupa bezkonfliktowej młodzieży? Aż się wierzyć nie chce, że w takim tłumie potrafili się dogadać pomimo przeróżnych języków. Mając na co dzień do czynienia z młodymi ludźmi w różnych okolicznościach, nie chce się wierzyć, że tam królowały tylko pozytywne uczucia - chęć pomocy, przyjaźń, dobroć - nikt nikogo nie przeklinał, nie skopał, bo ten drugi mu zajął miejsce, nie okradł, bo tamten się akurat odwrócił. No i nie wydrapał oczu, bo ktoś ma inne przekonania polityczne.
To jest po prostu niewiarygodne.

Ciekawi mnie jacy są ci ludzie na co dzień?
Czy równie zgodni i przyjacielscy? Czy to zjednoczenie jednorazowe, czy też uczucia, które dominowały w tym tłumie, zostały zabrane do własnych krajów i trwają nadal? Czy ich wiara po rozstaniu z Papieżem będzie równie mocna i przejmująca? To nie było na pokaz, niemożliwe, żeby ci ludzie zrzucili maski i okazali się kimś zupełnie innym. A jeżeli nie, to znaczy, że szkoda, że są oni rozproszeni po całym świecie i nikną w tłumie. Tłumie, w którym ich dobroć niestety nie jest w stanie się przebić.
Niestety, bo nie da się ukryć, że na świecie dominuje zło. A jak byłoby pięknie, gdyby taka atmosfera panowała na całym świecie i to nie tylko przez kilka dni.



ŚWIATOWE DNI MŁODZIEŻY - komentarze... komentarzy



Nie sposób nie skomentować najważniejszego wydarzenia ostatnich dni, czyli Światowych Dni Młodzieży, a właściwie - skomentować komentarze do nich.

Wszyscy, którzy chcieli usłyszeć słowa Papieża Franciszka - mogli je usłyszeć, jedni bezpośrednio, inni za pośrednictwem relacji na żywo w telewizji. To co usłyszeliśmy, każdy sobie w jakiś sposób przyswoił, przetrawił, zrozumiał po swojemu i zachował w sercu lub też - nie, w zależności od przekonań religijnych słuchaczy. Każdy wyniósł coś dla siebie, jakieś przesłanie, zdanie, słowo, myśl, głębię przeżywania, a może jakieś indywidualne przeżycie z tych dni. Papież mówił raczej zrozumiale i prosto.
Telewizja natomiast raczy nas przeróżnymi komentarzami, które mają "przetłumaczyć" co Papież chciał przez to powiedzieć. Co chciał to powiedział i nikt raczej nie miał problemów ze zrozumieniem tego. Nie wystarczyłaby po prostu relacja z przebiegu wizyty, bez owijania tego w otoczkę, która niekoniecznie oddaje to co było zawarte w słowach Papieża?!
Papież powiedział 1000 słów, a komentatorzy 10 000 i to niekoniecznie zgodnie z prawdziwym przesłaniem Papieża.
A już szczególnie irytujące są niektóre programy publicystyczne, w których wszystko wiedzący dziennikarze  przedstawiają nam co chcą, albo co sami przyswoili. Ich punkt widzenia niekoniecznie musi być zbieżny z naszym, więc zdecydowanie lepiej obejrzeć fakt, który miał miejsce, niż zupełnie zbędny, zniekształcony komentarz do niego.
A interpretacja słów Papieża oczywiście zależy od przekonań politycznych prowadzącego program.

Drugi taki poruszany wątek przez telewizję to zastanawianie się co i jak się zmieni po wizycie Papieża. Otóż NIC SIĘ NIE ZMIENI.
Ludzie, którzy byli dobrzy, będą dobrzy nadal. Ludzie, którzy są pazerni, myślą tylko o sobie i wzbogaceniu się kosztem innych - tacy pozostaną lub będą jeszcze gorsi, ludzie, którzy dążą do konfliktów, będą je nadal rozniecać, złodzieje będą nadal kraść, mordercy mordować. Wizyta Papieża jest wielkim wydarzeniem, jednak tylko dla chrześcijan. Prawdziwych chrześcijan, a nie dla tych 90%, z których rzekomo składa się naród polski.
Takie same pytania były zadawane po wizycie naszego Papieża, po Jego śmierci. Tłumy go żegnały, tłumy paliły świece, modliły się w rocznicę śmierci, modliły się o kanonizację, modlą się do Ojca Świętego po kanonizacji. A świat swoje. Jest lepiej??? Lepiej nie mówić.







środa, 20 lipca 2016

PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA

Zastanawiające jest to, jak szybko można zmienić swoje przekonania i argumenty. Najlepiej obrazuje to postawa polskich polityków. Dzisiaj jest w tej partii, zażarcie krytykuje opozycję. Pytanie - czy dla zasady, bo przecież rządzi przeciwnik, czy dlatego, że ma inne wartości, przekonania, wizje, punkt widzenia?
Już teraz wiadomo, że dla zasady.
Dowód? Proszę bardzo.
Jeszcze nie tak dawno rządziła inna partia, krytykowana od góry do dołu, wzdłuż i wszerz przez opozycję.
Mamy zmianę, zresztą podobno "dobrą zmianę" i co widzimy? Otóż dokładnie to, co było krytykowane.
A nawet więcej.
Tradycyjnie - na stanowiskach "sami swoi", rozrost administracji państwowej, PODWYŻKI, PREMIE.
Emerytom po 3 zł, sobie po kilkadziesiąt tysięcy. Jeżeli człowiek ma posiadać zdolność przeżycia w tym kraju za najniższą krajową, za najniższą emeryturę, za zasiłek, a nawet bez żadnego dochodu, jeżeli nie może znaleźć pracy, to do czego obywatelom na stanowiskach potrzebne są TAKIE wynagrodzenia???
Zwłaszcza, że zwykły obywatel za swoje groszowe wynagrodzenie musi kupić wszystko, natomiast obywatel państwowy - niewiele albo nawet NIC, gdyż wszystko dostaje z racji swojej funkcji. Nienaruszona pensyjka idzie więc spocząć na koncie bankowym / lokacie, tudzież jest inwestowana w lukratywne biznesy. To tak, aby było na przyszłość, jak zabraknie na chleb....

Ciekawostką jest fakt, że zarobki społeczeństwa lokują ten kraj w końcowym ogonie krajów europejskich, natomiast zarobki władzy - na jednym z czołowych miejsc. Mamy kryzys? Kto ma , to ma, oni na pewno nie. Wręcz przeciwnie, nigdy nie mieli tak dobrze, jak w kryzysie.

Są jeszcze niestety ludzie, którzy wiążą swoje złudne nadzieje z kolejnymi ekipami rządzącymi. Pełni wiary pędzą na wybory, bo teraz to będzie lepiej! Owsze

m, lepiej, tylko nie tym, którym powinno być lepiej.
Zamiast manifestacji i latania z chorągiewkami, plakatami, ulotkami i wydawaniem protestacyjnych haseł i okrzyków, przejrzyjcie na oczy, spojrzyjcie wstecz i zastanówcie się, kiedy i czy kiedykolwiek przeciętnemu człowiekowi polepszył się los za przyczyną kolejnej wybranej ekipy. Czy ktoś kiedyś się pokusił i sprawdził listę obietnic wyborczych z listą obietnic zrealizowanych?? I jaki wynik? Lepiej nie mówić. Ale czy komuś z tego powodu włos spadł z głowy?
Pracodawca zwalnia pracownika, który nie wywiązuje się ze swoich zadań.
Państwo jest wyrozumiałe i służba narodu (bo wybrani przez lud przedstawiciele, żeby nie wiem jak się tytułowali, to są służbą narodu, jakkolwiek to brzmi), trwa do końca swojej kadencji w stanie nienaruszonym, a rozliczyć ich może tylko Sąd Ostateczny.
I tak to się kręci, jedni obrastają w piórka (i nie tylko), drudzy staczają się na dno biedy (ZUS będzie miał luźniej), wieczni optymiści czekają na następne wybory, wieczni malkontenci narzekają, że znowu jest źle, ale ani jedni, ani drudzy nie ROBIĄ NIC, aby przerwać ten proceder i przestać akceptować robienie z ludzi baranów, obiecywanie gruszek na wierzbie i okradanie w każdy możliwy sposób.

sobota, 16 lipca 2016

LANS I GWIAZDORSTWO

Piłkarzy jakich mamy, wszyscy wiemy. Napatrzyliśmy się, nachwaliliśmy za dobrą grę i choć jeszcze czujemy niedosyt, to już mamy nadzieję na więcej i lepiej na kolejnych mistrzostwach.

Ale sami bohaterowie nie dają o sobie zapomnieć, czy tego chcemy, czy nie.
Już chyba na stałe będziemy gościć w ich życiorysach, a oni w naszych. Ekipa rozjechała się po świecie, ale o niektórych nadal głośno - w gazecie i internecie codziennie nowa dawka informacji co robią, z kim i za ile.
Ciała ich i partnerek prężą się w egzotycznym słońcu, na jachtach,  wyskakują w naszych domach z każdego kąta. U jednych budzą zazdrość, u drugich podziw, u trzecich uśmiech (pobłażliwości, żeby było wszystko jasne), a u innych niesmak.



Ile można?! Są w życiu i na świecie ważniejsze wydarzenia, aby o nich pisać czy fotografować. Inne dyscypliny sportu też istnieją i ich bohaterowie odnoszą sukcesy. Krótka wzmianka, komentarz, jeden - dwa dni. A nie przed, po i w trakcie.
A przy okazji, obok - żona, dziewczyna, równie sławna jak mąż, tylko trochę inną drogą do tego doszła....
Nagle odkryte talenty jakoś wcześniej były uśpione (??), a może nie było ich wcale?



Ale są też tacy, którzy swoje wyczyny na EURO świętują inaczej. Również gdzieś odpoczywają, mieszkają, mają żony, partnerki i wiodą spokojne życie, oddając się i pracy i przyjemnościom. Chętnie o nich czytamy od czasu do czasu, zwłaszcza ciekawostki z życia, wzmianki o dzieciństwie i drodze do sukcesu. Sukces osiągnęli i nie muszą go wspomagać lansem i gwiazdorstwem. Partnerki też mają i to ładne, skromne dziewczyny, które zarówno przed jak i po ślubie ze sławnym piłkarzem, pozostały sobą. Nie lubią jak bluszcz piąć się na mężu na szczyty i brylować.





Lansujący i lansowani, pamiętajcie, że nadmiar budzi przesyt, a niedomiar niedosyt. Im was więcej wszędzie, tym mniej będzie się was podziwiać za prawdziwe zasługi. A tych, których nie widać i tak znajdziemy i z ciekawością będziemy chłonąć każdą tajemniczą informację z ich życia.


poniedziałek, 11 lipca 2016

EUTANAZJA.... zbiorowa i przedwczesna

Definicja eutanazji to przyspieszenie śmierci chorego, skrócenie jego cierpień.
Zagadnienie dla jednych oczywiste i logiczne, dla innych - kontrowersyjne i pełne oburzenia. Dla wszystkich - pole do nadużyć. Często chory nie ma wiele do powiedzenia, zwłaszcza, jak jest nieprzytomny lub nie w pełni świadomy swojego stanu.
Ale ten rodzaj eutanazji zostawmy na razie na boku. Chcę tu napisać o eutanazji, która dotyczy nas wszystkich w mniejszym lub większym stopniu, wcześniej czy później. Mianowicie o eutanazji przymusowej, zbiorowej i przedwczesnej, bo jak nazwać to, co nam funduje służba zdrowia?? Brak dostępu do podstawowych refundowanych leków, zaporowe ceny leków, brak leków, którymi za granicą od wielu lat są leczeni chorzy, głodowe emerytury, które nie pozwalają na wykupienie wielu leków, brak dostępu do zajęć rehabilitacyjnych, brak odpowiedniej opieki poszpitalnej, brak... brak.... wszystkiego.

Dlaczego na przykład chorzy na stwardnienie rozsiane kwalifikują się do leczenia tylko w młodym wieku?? Co to jest młody wiek?? Czy osoba 50-letnia ma być skazana na postępujący rozwój choroby, tylko dlatego, że ma 50 lat i nie obejmuje jej refundacja? Często jej stan nie pozwala na podjęcie pracy, często nawet jeżeli może pracować, to i tak przez zaporowe ceny leki nie są dla niej osiągalne!

Przykład z ostatnich dni: od 1 lipca w Polsce została zatwierdzona refundacja leku na SM, który do tej pory był dostępny tylko za granicą. Wielu chorych robiło sobie nadzieję, że zaczną się leczyć skutecznie, gdyż stosowane do tej pory leki nie przynosiły spodziewanej poprawy, ani nawet zatrzymania choroby. Jakże wielkie rozczarowanie przeżyły, gdy okazało się, że owszem, mogą dostać receptę na lek, ale pełnopłatny, co wiąże się z kosztem kuracji około 5000 zł. Dlaczego? Dlatego, że ilość punktów, które są podliczane w określeniu przysługiwania leku jest niewystarczająca, aby mogli otrzymać lek refundowany. Co kryje się w tajemniczych punktach? Między innymi przedział wiekowy. Dla kogo więc leczenie? Tylko dla bogatych. Naturalna selekcja, a brutalniej nazywając rzecz po imieniu - eutanazja w majestacie prawa.

Po wielkiej akcji refundacyjnej w przypadku 599 produktów pacjenci dopłacą więcej (od 235,11 zł do 1 gr). Najbardziej - do leków stosowanych przy  raku prostaty. np. z 52,97 zł do 448,18 zł.
Kolejny przykład humanitarnego skazania chorych na śmierć.

Zastanówmy się więc po co są bezprzedmiotowe dyskusje nad karą śmierci, nad eutanazją, nad aborcją?!
Mamy z podatków finansować dożywotnio odsiadujących karę w więzieniu, albo za wszelką cenę ratować płód, ale za to skazywać świadomie na śmierć, tych co żyją i przy odpowiednim leczeniu mogą żyć jeszcze długo i pracować, odprowadzając podatki.

Szkoda, że osoby decyzyjne wolą zajmować się i tracić czas na wiele nic nie znaczących i zbędnych spraw, zamiast nazwać po imieniu zawoalowane w piękne słówka okrutne okrucieństwo.


PIŁKA NOŻNA

Szał EURO 2016 powoli mija. Dla nas co prawda minął już dawno, ale dla niektórych dopiero teraz są najważniejsze emocje.
Oglądając poszczególne mecze, zaczynam mieć poważne wątpliwości, czy to na pewno piłka nożna.
Z tego co wiem, w czasie meczu piłki nożnej, jak sama nazwa wskazuje, używa się głównie nóg. Chyba coś mnie ominęło i nastąpiła zmiana przepisów, gdyż obecnie częściej "w robocie" są ręce. Chwilami wydaje mi się, że oglądam zapasy. Zawodnicy pracują rękoma, wykonując coraz bardziej zaawansowane ruchy. Kiedyś dotknięcie innego zawodnika już było odgwizdane przez sędziego, obecnie mogą się szarpać, przewracać, popychać i mecz toczy się dalej, a sędzia nie reaguje. Wniosek z tego jeden - jest to zgodne z przepisami (???).

Druga równie kontrowersyjna meczowa ciekawostka, to zbiorowa skłonność do upadków. Kiedyś upadek zawodnika należał do rzadkości - zdarzały się, jednak sporadycznie i zwykle kończyły się żółtą kartką dla tego, który się do tego przyczynił, czyli popchnął, potrącił lub podstawił nogę przeciwnikowi - oczywiście niechcący. Dzisiaj - epidemia - lekkie popchnięcie i zawodnik już leży. Ale, żeby tylko leżał! Zwija się z bólu, zdawać by się mogło - umierający. Rozumiem - jeden feralny upadek, drugi... Ale z sytuacji wynika lekkie potknięcie, a tymczasem zawodnik wali się na ziemię jak kłoda. Czyżby nagła słabowitość?
Myślę, że te aktorskie zapędy należałoby karać kartkami; od razu drużyna byłaby bardziej stabilna i grała w pionie.


poniedziałek, 4 lipca 2016

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZBIOROWA



Teoretycznie każdy odpowiada za swoje czyny. Niestety, oprócz tej indywidualnej odpowiedzialności (a często zamiast), jest jeszcze odpowiedzialność zbiorowa. A w niej społeczeństwo odpowiada za to, co zrobili ci, których się tą odpowiedzialnością nie obciąża. Na pierwszy rzut oka skomplikowane, ale mamy z tym do czynienia na co dzień i niestety ponosimy konsekwencje, głównie finansowe.
Przykłady można mnożyć na zawołanie:

- pseudokibice

  Nie pierwszy i nie ostatni raz zdemolowany stadion, przystanki, środki komunikacji i wszystko co stoi na
  drodze i po drodze. Kary są zbyt pobłażliwe. Dlaczego to społeczeństwo ma płacić za zniszczenia???
  Dlaczego mecz nie może być imprezą, na którą wybierze się rodzina? Niewyżytych dzikusów powinno
  zamykać się w rezerwatach, niech tam się wzajemnie wytłuką. Każda inna dyscyplina sportowa może
  odbyć się w wesołej, spokojnej atmosferze, a na piłkę nożną przychodzą jacyś bezmózgowcy. I nikt z tą
  hołotą nie potrafi (czytaj: nie chce) sobie poradzić.

- niesłuszne zatrzymanie przez policję

  Za niesłuszne zatrzymanie czy aresztowanie można się ubiegać o odszkodowanie.
 Czy ja lub ty mamy z tym coś wspólnego? Owszem, musimy to odszkodowanie zapłacić. Skarb państwa 
 czyli my.
  A tu trochę statystyk:

Prawomocnie zasądzone odszkodowania w latach 1999 – 2011
w trybie art. 552
Rok
Ile osób dostało pieniądze?
Łączna wysokość odszkodowań (zł)
1999
39
222 973
2000
63
665 872
2001
84
1 470 187
2002
108
1 276 655
2003
160
2 638 334
2004
231
3 844 852
2005
261
5 085 280
2006
273
4 897 571
2007
252
7 224 616
2008
275
5 614 402
2009
173
2 388 775
2010
167
4 305 308
2011
200
4 131 822


- nie zapłacone składki do ZUS
  Pracodawca nie płaci składek. Woli pomnażać majątek na swoim koncie. ZUS próbuje coś tam
  wyegzekwować, ale tylko od małych firm. Duża firma = duży dłużnik = bezkarność.
  Egzekucja komornicza wydaje się być skutecznym instrumentem. Jak się okazuje to dobry straszak tylko 
  w stosunku do prywatnych dłużników. Przedsiębiorca jest tego świadomy i korzysta. Jeżeli przez
  przypadek okaże się, że po latach wierzyciel dobrał mu się do skóry, to już trafia na biednego, który nie
  ma kompletnie nic, a co dopiero mówić o majątku. Ma za to bogatą rodzinę i znajomych i odpowiednio
  dużo czasu na przeniesienie tego majątku w bezpieczne ręce.



- partie polityczne, posłowie i cała ta wielka polityka...

  Dotowane przez państwo. Płacimy za wszystko: biura (często puste), koszty reprezentacyjne (a jakże!),
  promocje, reklamy, kampanie, obiadki, kolacyjki, przeloty, przejazdy, hotele, wycieczki, sprzęt,
  samochody, paliwo (często do nieistniejących samochodów) i wszelkiego typu inne zachcianki.
  Co w zamian? Rzesza ludzi, którzy podobno działają dla naszego największego dobra.
  To fakt, daje się to odczuć...

To tylko kilka przykładów za co każdy z nas płaci. Jak z tego widać, jesteśmy bardzo bogaci, bo kogo by było stać na takie wydatki. Prawda?!


piątek, 1 lipca 2016

PAZERNOŚĆ

Każda okazja jest dobra, żeby złupić klienta.
Z jednej strony usługodawcy prześcigają się w pomysłach i reklamach, aby zachęcić klienta do związania się z nimi, a z drugiej - jak już ten klient jest ich, to hulaj dusza, piekła nie ma. I z oburzeniem stwierdzam, że nie brakuje chwytów poniżej pasa.
Przykład? Proszę bardzo!
Jedna z sieci telefonów komórkowych miała w ofercie usługę "rok ważności konta" dla telefonów na kartę. Miała. Ale wpadła na pomysł, że można przecież więcej zarobić i usługa została zlikwidowana. Obecnie doładowanie przedłuża ważność konta - ilość dni zależna od kwoty, np. 10 zł przedłuża o 10 dni. Czyli krótko mówiąc - czy wygadasz czy nie, za 10 dni musisz doładować. Łaskawcy jeszcze pozwalają gadać kolejne 14 dni, ale... uwaga... po tym czasie pozostają tylko połączenia przychodzące i... ZERO na koncie. Dlaczego zero? Otóż dlatego, że firma zgarnia sobie ciepłą rączką pieniądze klienta i wszystko co pozostało z doładowania po prostu ZNIKA! Jest na to jedno określenie ZŁODZIEJSTWO! Jakim prawem mam zostać okradziona z kwoty, której nie zużyłam na rozmowy???!!! Jeżeli zostały wprowadzone limity ważności konta i klient zostaje ZMUSZONY do kolejnych doładowań, chociaż ma środki na koncie, to jeszcze za mało, jeszcze trzeba go okraść, żeby sobie przywłaszczyć pozostałą kwotę.
No cóż, trzeba przecież zarobić na reklamy i pensje zarządu. Tylko, że mądry klient nie podpisze umowy z siecią tylko dlatego, że na bilbordzie jest znana twarz. Kieruje się względami ekonomicznymi i podejściem do klienta. A to podejście w tej sieci jest niestety żenujące. Na szczęście istnieje konkurencja, więc jest w czym wybierać.
Swoją drogą ciekawe co na to UOKiK...przekonamy się.



niedziela, 19 czerwca 2016

REQUIEM DLA RONALDO




Mój kibicu drogi, cóżem Ci uczynił?
Nie strzelając goli jak żem ja zawinił?
W meczu z Austrią gola nie strzeliłem,
szansę wyjścia z grupy mocno oddaliłem
Wrócim do Lizbony świadomi nieszczęścia,
może w przyszłym Euro będzie więcej szczęścia...


sobota, 18 czerwca 2016

UPADEK WARTOŚCI

Do jakiego poziomu zniży się człowiek, aby zdobyć trochę kasy?? Do zerowego. Reklamy zrobiły z ludzi na poziomie sprzedajne marionetki. 
Sprzedawcy myślą, że jak ludzie zobaczą znaną twarzą, to rzucą wszystko i polecą kupić reklamowany produkt. No, owszem, część społeczeństwa nie grzeszy zbytnią inteligencją, ale każdy potrafi liczyć.
Jeżeli ktoś planuje podpisanie umowy na abonament telefoniczny, to myślę, że w pierwszej kolejności porówna oferty panujące na rynku. Bez względu na to, która znana osobistość zadręcza nas reklamami.
Ale to jeszcze nie jest najgorsze.
Zdecydowanie bardziej szkodzą swojemu wizerunkowi i zaprzedają swoje wartości osoby, które reklamują produkty nic nie warte, a wręcz sprzedawane przez nieuczciwe firmy. A takich nie brakuje - w każdej gazecie mamy cudowny specjał na odchudzanie - żadnej diety i kilogramy znikają! A to wszystko gwarantuje nam znana twarz. Jak tu nie wierzyć??! Ci łatwowierni nie mają się czego obawiać, stracą najwyżej trochę gotówki, bo kilogramów na pewno nie.
W następnej gazetce - cudowny preparat na ból stawów - jeszcze takiego nie było! Skład opracował nieistniejący profesor z dalekiego kraju, a w rodzimym kraju znana twarzyczka skacze jak kózka, bo po przebytej kuracji nie wie co to ból. Jakie wybawienie!

A to wszystko potwierdzają znani i (kiedyś) uznawani ludzie świata m.in. kultury.
To jedno, ale przy okazji jeszcze traci - wbrew pozorom - reklamodawca.
Ale to nie wszystko. Możemy jeszcze wziąć kredyt. Niebywała okazja! Można iść jak "w dym". Potwierdza to wizerunek osoby, której pozycja materialna pozwala odwiedzać bank jedynie po to, aby dobrze lokować miliony, bo akurat co jak co, ale kredytów brać nie musi. Użycie tego wizerunku to strzał kulą w płot, bo kto trochę pomyśli, to raczej nie doszuka się w tej osobie wiarygodnego potwierdzenia atrakcyjności kredytu. Ale z pewnością jego koszt lekko wzrósł, bo przecież trzeba zapłacić za ciepłe słowa na korzyść kredytodawcy.

Sprzedawcy i reklamodawcy! Trochę logiki nie zaszkodzi.

Reklamujący! Czasem własny wizerunek i szacunek jest ważniejszy niż kasa na koncie.

Reklamobiorcy! Jeżeli jeszcze macie jakieś złudzenia, że ta pani, czy ten pan są wiarygodni, bo mają znane nazwisko, to obudźcie się! Dobry produkt czy usługa reklamują się same, a lepsze nie są tylko dlatego, że z bilboardu krzyczy do nas znana twarz.





poniedziałek, 13 czerwca 2016

EURO 2016



Mamy Euro, więc nikt o niczym innym nie mówi. Nawet polityka jakby przycichła. O, jak miło! A może mnie się tak tylko wydaje, bo wszędzie telewizory włączone na programy sportowe. Pewnie, gdyby przełączyć się na inne, to nie ma obawy, z pewnością politycy by nie zawiedli i robią to co zwykle, czyli jedni rządzą, drudzy krytykują, że tamci rządzą, jeszcze inni krytykują, że ci krytykują, kolejni protestują, tak na wszelki wypadek, bo przecież coś trzeba robić i tak, po kolei, każdy gra swoją rolę. A, że nic z tego nie wynika, to już inna sprawa.
Ale wracając do EURO, czyli sportu. No, może niekoniecznie sportu, bo sport już dawno przestał nim być, a jak wiadomo, to jeden wielki biznes. No więc wracając do EURO...
bardzo się oczywiście cieszymy z pierwszego zwycięstwa, mamy nadzieję, że to dobry początek i jeszcze niejedna radość będzie naszym udziałem.


Już dawno dziwi mnie, żeby nie powiedzieć bulwersuje handlowanie zawodnikami. Oglądając mecze, na dobrą sprawę można się nie połapać kto z kim i przeciwko komu. Drużyna niby jednego kraju, a w niej mieszanina wszystkich. Słuchając komentatora nie wiemy, czy się pomylił? Tu niby grają Niemcy, a pada polskie nazwisko. Teraz to tak powszechne i oczywiste, że nikogo już nie dziwi i nie zaskakuje.
Czy to jednak słuszne? Czy drużyna reprezentacyjna nie powinna składać się z zawodników danego kraju, a nie skupowanych z całego świata?! To ma być sport, a nie wielki biznes! Kto da więcej?! Bogaty klub - wiadomo - sięgnie po najlepszych, szkoda tylko, że z zagranicy. Biedniejszy już nie poszaleje, więc gra swoimi. I robi się z tego cyrk. Ten na co dzień gra tam, ale od święta przeciwko tamtym, bo gra przecież też w reprezentacji swojego kraju. Grając w reprezentacji swojego kraju nie będzie się przecież narażał na kontuzję, więc gra miernie, bo przecież tam czeka wielka kasa i nie może sobie pozwolić na przestój.
W rezultacie na mecz reprezentacji zjeżdża się zbieranina z całego świata - elita rozkupiona przez liczne kluby. I co z tego wynika? Skoro tacy świetni, że wszyscy ich chcą, dlaczego nagle okazuje się, że tu coś nie wychodzi? A jak może wychodzić, jeżeli każdy na co dzień zgrany jest z inną drużyną, z innymi zawodnikami, z innym trenerem? Jak on może stanąć nagle z zespołem, którego na dobrą sprawę nie zna?
Wspólne treningi, wspólne rozmowy, śledzenie taktyki, przewidywanie wzajemnych ruchów, poznawanie własnych mocnych i słabych stron i wiele, wiele innych czynności, mogłoby doprowadzić drużynę do perfekcji. Zgrany zespół, to równie ważne jak umiejętności. Najlepsze umiejętności nie dadzą żadnego efektu, jeżeli będą rozgrywane w pojedynkę. Nietrafione podania, spóźnione reakcje, niespełnione oczekiwania.


Handlowanie zawodnikami nie powinno mieć w sporcie miejsca. Chcesz grać tam - nie grasz tu. Reprezentację kraju powinni tworzyć zawodnicy stacjonarni. No, ale wiadomo... kasa. Dlatego powinno to być uregulowane przepisami. W innym przypadku każdy poleci gdzie dają więcej.


Ta sama kasa wbrew pozorom jest demobilizująca. Nie muszę się wysilać, bo i tak mam dużo za dużo, więc po co się narażać na kontuzje. Wygrany czy przegrany - manna z nieba leci. Gra, czy siedzi na ławce - nic straconego. Wygrany mecz, czy mistrzostwa - portfel pęcznieje, ale po przegranym jakoś nie widać, że tracił swoją siłę ciężkości.
Szkoda, że współzawodnictwo, rywalizacja, sport, to dziś tylko slogany.

No, ale jest jak jest i pozostaje nam oglądać (lub nie) ten skomercjalizowany sport.


czwartek, 2 czerwca 2016

STRAJKI

To ostatnio bardzo popularna metoda okazywania niezadowolenia. To taki szantaż tylko delikatniej nazwany. Grupa protestujących wywiera nacisk na decydentów, aby wywalczyć to co im się rzekomo należy.
O ile są pewne sytuacje, kiedy rzeczywiście protestujący są drastycznie poszkodowani i strajk jest w pełni uzasadniony, to zatrzymajmy się na chwilę przy aktualnym temacie strajku pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka. 

Nie będę się rozpisywać o racjach, bądź ich braku z punktu widzenia samych zainteresowanych, bo wiadomo, że uważają swoje roszczenia za słuszne. Każdy chce więcej. One też.
Zastanawiam się tylko, czy te panie są naprawdę tak bardzo poszkodowane, zarabiając ponad 4 tysiące złotych miesięcznie. Praca pielęgniarki nie jest może łatwa, ale bywają też trudniejsze zawody. Trudniejsze, bardziej odpowiedzialne, bardziej niebezpieczne. I niekoniecznie lepiej płatne. Nie twierdzę, że to zawrotna suma, ale porównuję ją do realnych płac w Polsce. Jesteśmy krajem podobno europejskim, ale pod wieloma względami daleko nam do Europy. Między innym pod względem wynagrodzeń. Zadowoleni z wynagrodzeń mogą być tylko politycy. Chociaż też nie są, bo jak widać ich płace ciągle rosną i nawet strajkować w tym celu nie muszą. Sami sobie zgodnie podwyższają i mają. Chcesz tyle - proszę bardzo!

Wracając do pielęgniarek w CZD...to specyficzna placówka, bo pacjentami są dzieci. Uważam, że zaprzestanie wykonywania swoich obowiązków i wymuszanie podwyżek powinno być potraktowane jednoznacznie. Dzieci zostały pozbawione opieki, część musiała zostać przeniesiona do innych placówek. Dzieci są w różnym stanie, samo przebywanie w szpitalu już jest dla nich dość przykrym przeżyciem, są chore, często źle się czują i poza leczeniem wymagają troskliwej i szczególnej opieki. I to właśnie pielęgniarka wykonuje przy nich szereg zabiegów i może ten pobyt choć trochę umilić lub bardzo uprzykrzyć. Sfrustrowana i niezadowolona - na pewno nie będzie obdarzać małych pacjentów uśmiechem i dobrym słowem. No, ale nieobecna - nie będzie w ogóle obdarzać niczym, bo nawet nie wykona koniecznego zabiegu.
Mamy bezrobocie. Z pewnością jest w tym mieście trochę pielęgniarek, które nie mogą znaleźć żadnej pracy lub pracują za najniższą krajową. Może chętnie podjęłyby pracę nawet za "tylko" 4 tysiące złotych, w miejsce żądnych więcej dotychczasowych pielęgniarek? Może jednak niezadowolone panie dopiero jak znalazłyby się w drodze do Urzędu Pracy, ochłonęłyby trochę ze swoich żądz i poskromiły pazerność? A może wolałyby odpocząć jako bezrobotne i poszukać pracy, może miałyby szczęście i znalazły ją za 5, 6 a może 7 tysięcy??!! Niech spróbują.

Natomiast nie widzę żadnego powodu, aby podatnicy mieli ponosić koszty rozlokowania chorych dzieci w innych szpitalach, jak również nie widzę powodu, aby to inne pielęgniarki i lekarze w tych szpitalach mieli za swoją niekoniecznie wyższą pensję opiekować się dwa czy trzy razy większą ilością pacjentów, tylko dlatego, że pensja 4700 zł jest dla jednej czy drugiej pani za niska.

Prawo do strajku jest jednym z najgorszych praw. Strajkować mogą wszyscy i ciekawe kiedy z tego prawa zaczną korzystać. Równie dobrze można porównać to szantażu - jak na początku wspomniałam. Szantaż to też wymuszenie - jeżeli nie dostanę więcej, to..... A szantaż podlega pod paragrafy. Tymczasem strajkować sobie można do woli. I nieważne jakie są tego konsekwencje. Ważne, że ja CHCĘ!


niedziela, 22 maja 2016

PROFILAKTYKA

W każdej przychodni, czy to państwowej czy prywatnej ze ścian biją w oczy napisy o profilaktyce zdrowia. Badaj się regularnie, chorobom można zapobiec, lepiej zapobiegać niż leczyć, i tak dalej...
Pytam po co to wszystko?? Po co denerwować ludzi?
Szlag może trafić jak się czyta takie teksty. Dostanie się do lekarza specjalisty w tym kraju graniczy z cudem, więc po co pouczające artykuły i plakaty o profilaktyce, wiedzy na temat zdrowia, itp. Co z tego, że ja mam świadomość zagrażających mi chorób, jak najpierw musiałabym pokonać opór lekarza pierwszego kontaktu w wypisaniu skierowania (najczęściej uważa, że nie jest potrzebne, bo albo nic się nie dzieje, albo przepisze sam leki), a potem musiałabym poczekać parę miesięcy na wizytę u specjalisty. Jeżeli otrzymam skierowanie na początku roku - pół biedy, może około połowy roku dostanę się, natomiast jeżeli zachoruję w połowie roku - usłyszę: proszę dzwonić w przyszłym roku, na ten rok limity wyczerpane.

Jak można mówić o profilaktyce w świetle terminów i oszczędności w służbie zdrowia. Oszczędności już przeczą leczeniu, a tu się mówi jeszcze o redukcjach łóżek w szpitalach. Jakie perspektywy ma pacjent z zaćmą, jaskrą, czy innymi schorzeniami, kiedy na zabiegi i operacje czeka się po kilka lat?!
O profilaktyce zapomnijmy, bo nawet ze stwierdzoną chorobą leczyć się nie można. Czy ta zaćma poczeka kilka lat i nie będzie postępować??? Podejrzewam, że nie będzie tak łaskawa. 

W takim systemie leczenia można zachorować na wszystko, a najszybciej na nerwicę i wściekliznę! Niech więc nie pouczają nas o profilaktyce, dbaniu o siebie, bo żeby się w tym kraju leczyć trzeba mieć pieniądze na prywatną służbę zdrowia. ZUS z nas tak skutecznie wyssał wszystkie pieniądze na składki, że teraz można tylko państwowo leczyć się na katar. Oczywiście pod warunkiem, że się dostanie numerek do lekarza...


wtorek, 10 maja 2016

WIARA DLA BOGATYCH

Wierzyć każdy może, i bogaty i biedny. Gorzej już jest z czynnym uczestniczeniem w życiu religijnym. Tu biedni są na straconej pozycji. Bo wiara kosztuje i to nie mało.
Począwszy od chrztu, poprzez komunię, ślub aż do pogrzebu. Niby co łaska, ale nie mniej niż...To tak delikatniej, bo gdzie indziej oficjalnie "stoi" napisane co za ile. Zniżek, rabatów i promocji tu nie ma. Twardy handel bez licytacji. Sprzedać i kupić można wszystko: wizerunki świętych, symbole religijne, pamiątki, wszelkie dewocjonalia, a nawet relikwie. Ale to nie wszystko. Można też kupić modlitwę. Nie wiadomo co tu kosztuje, czy czas, czy jakość, czy skuteczność?? W każdym razie drogo. Klientów nie brakuje, bo wiadomo, rotacja duża, zawsze się ktoś rodzi, przyjmuje komunię, bierze ślub, wreszcie umiera. Jednak z końcem życia zarobek się nie kończy. Jeszcze jest okazja pomodlić się za duszę, a to można i w rocznicę urodzin i w rocznicę śmierci - pierwszą, drugą, piątą i dziesiątą. W międzyczasie jeszcze grosik do grosika - zbierane codziennie, ze szczególną obfitością w niedziele i święta. Cele są zawsze szczytne, poruszające serce: a to organy, a to ogrzewanie, a to kapiący dach, a to biedni, a to misje, a to dzieci, a to szereg innych niezbędnych potrzeb.
Niektóre serca już stwardniały, ale tych miękkich jest jeszcze wystarczająca ilość, aby kościół nie popadł w biedę. Zresztą państwo nie pozwoli. Jak nie zapłacimy dobrowolnie, to z przymusu.

Czy powstała jakaś druga wersja Biblii, o której nie wiemy??? W tej właściwej jakoś ciężko się doszukać wskazówek majątkowych, inwestorskich i biznesowych. A jednak wszystko zmierza do tego, aby kościół był bogaty. I tu chyba nastąpiła pomyłka w interpretacji. Panu Bogu chodziło o bogactwo w wartości, a ludziom o bogactwo materialne. Ot, mała różnica. Myślę, że dzisiejsi Apostołowie spokojnie mogliby występować w roli doradców ekonomicznych i finansowych. Może nie wszyscy, ale wielu może zaimponować sposobem na życie i jego dobrą jakość. Zapobiegliwi, potrafią obracać pieniędzmi, dobrze się czują na rynku nieruchomości i łatwo pozyskują sponsorów. Niejeden biznesmen mógłby się wielu rzeczy nauczyć. No, ale to wszystko pochłania dużo czasu. A tu jeszcze przydałoby się go trochę wykrzesać na modlitwę, przemówić do ludu, dać trochę wskazówek niekoniecznie ekonomicznych. Udało się jednak połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli pracę z zarabianiem. I na tym polega fenomen dzisiejszej wiary i religii. Z jednej strony teoria: bezinteresowność, pomoc, wsparcie, wartości duchowe, dobre przykłady, jednym słowem - BYĆ, z drugiej - praktyka: przeciwieństwo teorii, czyli - MIEĆ. Hulaj dusza! Chciałoby się powiedzieć "piekła nie ma", ale o tym się przekonamy za czas jakiś. Coś mi się wydaje, że będzie ono przepełnione...


KONFRONTACJA RELIGII Z ŻYCIEM

Duszpasterstwo, jak sama nazwa wskazuje powinno nam się kojarzyć z pasterzami dusz, czyli następcami Apostołów.


Duszyczki, czyli my - wierni - mamy żyć, postępować według nauki obecnych Apostołów, czyli kapłanów. I tu zaczyna się rozłam. Nauka sobie, postępowanie sobie. Może lepiej, że nie wszyscy postępują na wzór księży. Zdecydowanie lepiej postępować według ich nauki. Tu przynajmniej teoria zgadza się z nauczaniem Chrystusa, aczkolwiek wiele elementów dzisiejszej religii zostało skomercjalizowanych i poddanych "obróbce" człowieka, chociażby tym człowiekiem był nawet biskup. Wydawać by się mogło, że bezdroża, na które zeszła obecna wersja religii, nie są tym kierunkiem, o którym naucza Biblia. Religia kultywuje jakieś wartości. Tylko jakie? Gdyby dzisiaj religię chciał zgłębić ktoś, kto nie zna jej źródła, przeszłości, pochodzenia świata i człowieka, jest tylko TU i TERAZ, to jakie odniósłby wrażenie o katolikach? Chyba nie potrafiłby się rozeznać o co w tym wszystkim chodzi. Chyba nie potrafiłby wskazać katolika wśród tłumu ludzi, biorąc pod uwagę tylko jego postępowanie. Wielu wybiera z dekalogu tylko te zasady, które mu pasują i nie kolidują z własnym życiem. No, ale to nie przeszkadza mu mianować się katolikiem.
Przyjaźń z Bogiem zakończył na Komunii Św., no ale to jeszcze rodzice sterowali życiem, więc własnych wyborów się nie wykonywało. Potem był ślub. Ale trzeba było się cofnąć i przyjąć Bierzmowanie. No i oczywiście spowiedź. Ślub kościelny, bo jakoś tak wypada, zresztą rodzina nalega. Potem chrzest dziecka. No jak to, bez chrztu?! Komunia. Wszystkie dzieci idą, więc siłą rozpędu trzeba posłać też. Po drodze święta, no to w niedzielę palmową do kościoła i jeszcze z koszyczkiem pełnym jajeczek. Potem pasterka. Nie zawsze na trzeźwo, ale iść trzeba. Jakiś pogrzeb w rodzinie. Gdzie załatwić? No przecież trzeba iść do księdza. Z potrzeby ducha, czy tradycji? I tak się toczy religijne życie katolika.

poniedziałek, 9 maja 2016

POZOWANIE NA ŚCIANKACH

"W show biznesie nie trzeba posiadać żadnego talentu, aby ciągle być w centrum uwagi" - taka jest prawda, smutna prawda.





Kiedyś byli aktorzy, piosenkarze, itd...., dzisiaj dołączyli do nich celebryci, czyli osoby znane z ...czegokolwiek. Przykrótka spódnica, przydługi dekolt, droga torebka, oczko w pończosze i już jest powód do "zaistnienia". Niewielu pozostało znanych i mniej znanych , którzy taki sposób kreowania wizerunku uważają za żenujący.


Aktor może być celebrytą, ale już celebryta aktorem niekoniecznie, aczkolwiek wielu może się za takich uważać.

Dobrzy aktorzy nie muszą "bywać", ani robić wokół siebie szumu. Po prostu grają na tyle dobrze, że są doceniani i zauważani. Pozowanie i pokazywanie się to próba wybicia na siłę, często żałosna. Dlaczego starsze pokolenie aktorów, również tych, którzy już nie żyją, nie bywali na ściankach, ani nie ośmieszali się w inny sposób, a jednak do dzisiaj się o nich pamięta i wspomina jako wybitnych.
Twarze były i są kojarzone z filmem, sztuką, a nie z bankiem, firmą ubezpieczeniową, czy dealerem samochodowym.
Być za wszelką cenę???


O mnie

Witam serdecznie! Autorka jest kobietą w przedziale wiekowym +18 -100. Niewiele jest sytuacji, gdzie wiek nie ma znaczenia, więc korzystam z tych nielicznych i go nie podaję. Nie będzie powodu do określeń typu "jeszcze młoda i nie zna życia" lub "stara a głupia", itp. Jestem niepokorna, nieprzewidywalna, nie akceptuję bezmyślności, chamstwa, braku kompetencji i wszystkiego, co jest nie takie, jakie powinno być. Walczę o swoje prawa, a przynajmniej usiłuję, gdyż tak naprawdę to niewiele tych praw mamy. ... a więc o tym, co nas spotyka na co dzień, o tym, co nas cieszy i denerwuje, o tym, co można zmienić, a jeżeli nie można to dlaczego. Tematy różne, komentarze wydarzeń, własne obserwacje, sprawy wielkie i małe, oczywiste i trochę mniej oczywiste. Krótko mówiąc - o wszystkim, co mi przyjdzie do głowy. A trochę też o "niczym". Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie - jeżeli nie dzisiaj, to jutro, albo... za 3 dni. Zaglądaj tu więc często. Pamiętaj, że to co piszę, to tylko moje zdanie - ktoś ma inne - proszę bardzo, chętnie je poznam, ale jeszcze chętniej argumenty na jego poparcie. Tu powinny krzyżować się różne myśli, słowa, tematy, opinie.

Ostatnie wpisy