Duszpasterstwo, jak sama nazwa wskazuje powinno nam się kojarzyć z
pasterzami dusz, czyli następcami Apostołów.
Duszyczki, czyli my -
wierni - mamy żyć, postępować według nauki obecnych Apostołów, czyli
kapłanów. I tu zaczyna się rozłam. Nauka sobie, postępowanie sobie. Może
lepiej, że nie wszyscy postępują na wzór księży. Zdecydowanie lepiej
postępować według ich nauki. Tu przynajmniej teoria zgadza się z
nauczaniem Chrystusa, aczkolwiek wiele elementów dzisiejszej religii
zostało skomercjalizowanych i poddanych "obróbce" człowieka, chociażby
tym człowiekiem był nawet biskup. Wydawać by się mogło, że bezdroża, na
które zeszła obecna wersja religii, nie są tym kierunkiem, o którym
naucza Biblia. Religia kultywuje jakieś wartości. Tylko jakie? Gdyby
dzisiaj religię chciał zgłębić ktoś, kto nie zna jej źródła,
przeszłości, pochodzenia świata i człowieka, jest tylko TU i TERAZ, to
jakie odniósłby wrażenie o katolikach? Chyba nie potrafiłby się rozeznać
o co w tym wszystkim chodzi. Chyba nie potrafiłby wskazać katolika
wśród tłumu ludzi, biorąc pod uwagę tylko jego postępowanie. Wielu
wybiera z dekalogu tylko te zasady, które mu pasują i nie kolidują z
własnym życiem. No, ale to nie przeszkadza mu mianować się katolikiem.
Przyjaźń
z Bogiem zakończył na Komunii Św., no ale to jeszcze rodzice sterowali
życiem, więc własnych wyborów się nie wykonywało. Potem był ślub. Ale
trzeba było się cofnąć i przyjąć Bierzmowanie. No i oczywiście spowiedź.
Ślub kościelny, bo jakoś tak wypada, zresztą rodzina nalega. Potem
chrzest dziecka. No jak to, bez chrztu?! Komunia. Wszystkie dzieci idą,
więc siłą rozpędu trzeba posłać też. Po drodze święta, no to w niedzielę
palmową do kościoła i jeszcze z koszyczkiem pełnym jajeczek. Potem
pasterka. Nie zawsze na trzeźwo, ale iść trzeba. Jakiś pogrzeb w
rodzinie. Gdzie załatwić? No przecież trzeba iść do księdza. Z potrzeby
ducha, czy tradycji? I tak się toczy religijne życie katolika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz