Są wszędzie. Atakują nas z każdej strony, wciskają nam je w ręce na ulicy, tarzają się przed blokami, leżą w sklepach, na stacjach benzynowych, zaśmiecają skrzynki pocztowe.
Właśnie - skrzynki.
Jeżeli "napastuje" Was znajomy, z którym nie macie ochoty się spotkać, jeżeli ktoś widzi, że nie macie ochoty na rozmowę, a jednak wdziera się w Wasze życie na siłę, jaka jest Wasza reakcja? Odmowa, jedna, druga, trzecia.... A potem? Ucieczka. Ewakuacja. A potem? Wrogość. Jeżeli jeszcze mielibyście kiedyś ochotę na to spotkanie, to na skutek jego namolności całkowicie ta ochota odeszła. Na długo. A może nawet na zawsze.
Przełóżmy tę sytuację na temat jak w tytule. Podmieńmy znajomego na ulotki.
Usługodawcy i sprzedawcy prześcigają się w prezentowaniu swoich usług. Namolnie, do znudzenia, ale wydaje im się, że skutecznie. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie.
Do skrzynek pocztowych już nie chodzi się po listy, tylko po to, żeby opróżnić je ze śmieciowiska, jaki tworzą setki ulotek wpychanych tam w złudnej wierze, że jesteśmy spragnieni zmiany dostawcy internetu, telewizji, a może telefonii komórkowej. Do tego promocja kiełbasy w pobliskim sklepie, niepowtarzalna okazja wymiany okien i jeszcze pyszna pizza 2 za 1. Czy ktokolwiek to czyta? Może co drugą. Albo i to nie.
Ja osobiście ten pęk wrzucam do najbliższego kosza na śmieci, jednym okiem rejestrując tylko czyich usług lub towarów należy zdecydowanie unikać. Dlaczego? Przecież jeżeli reklamowane, to są świetnie. Albo tanie. Albo jedno i drugie. O nie, nie ma tak dobrze. Ani tanie, ani świetne. A jeszcze na dodatek za te tony zmarnowanego papieru klient musi zapłacić. I jeszcze za tych biedaków, którzy latają z ulotkami za nędzne kilka groszy. A ja nie mam ochoty nakręcać ich zysków. Jeżeli będę chciała zmienić usługodawcę, to żadna ulotka mnie do tego nie przekona. Po prostu porównam kilka ofert na rynku i wtedy wybiorę najkorzystniejszą dla mnie. Ze szczególnym wstrętem omijając propozycje natrętnych ulotkodawców. I na pewno znajdę kontakt gdzie trzeba, niekoniecznie posługując się danymi z ulotki.
Może to tylko u mnie wywołuje tak skrajną reakcję, ale z przeprowadzonych rozmów wynika, że takich osób jest więcej.
Można by jeszcze zrozumieć rolę ulotki w przekazie informacji - że jest taka firma, np. nowy sklep, nowy fryzjer, ale jedna, powtarzam JEDNA ulotka w tym temacie. Natomiast otrzymywanie co drugi dzień informacji o promocji telewizji satelitarnej czy kablowej od tego samego dostawcy, to szczególne natręctwo, żeby nie powiedzieć mobbing.
Drugi aspekt tej sprawy to marnotrawstwo papieru, a więc drzew. Ale to już nikogo nie interesuje.
Z jednej strony staramy się być tacy EKO, co nie przeszkadza nam w bezmyślnej działalności niszczycielskiej własnego środowiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz