Nie to ładne co ładne, ale to co się komu podoba. Obsesja poprawiania
urody to domena bogatych i pustych. Kiedyś z pomocy skalpela korzystały
osoby skrzywdzone przez los i naprawdę wymagające operacji, często z
powodów zdrowotnych. Teraz - krzywe ucho, proszę bardzo - jutro już
poprawione. Ile osób robi sobie tym krzywdę i wygląda groteskowo, to
już nieważne. Kliniki "piękna" zacierają rączki i liczą zyski.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że niejednokrotnie po zabiegach plastycznych ofiara piękna wygląda gorzej niż przed. Jeżeli nawet chwilowo zmiana rysów twarzy posłużyła urodzie, to za kilka, kilkanaście lat te manewry nie wychodzą na dobre. Nie będę tu wymieniać znanych osób, będących żywym przykładem efektów powiększania lub pomniejszania poszczególnych elementów - strach się bać!
Natury się nie oszuka, człowiek nie młodnieje z upływem lat, ale trzeba umieć starzeć się z godnością. I na to też jest kilka przykładów, jak panie omijały z daleka wszelkich czarodziejów i teraz wyglądają po prostu normalnie. Nikt się nie dziwi, jeżeli w wieku kilkudziesięciu lat jest się posiadaczem zmarszczek, ale są one na swoim miejscu, proporcjonalne i pasujące do typu urody. Odpowiednia pielęgnacja skóry zrobi więcej dobrego, niż upiększanie się na siłę i przyodziewanie teatralnej maski, bo tak niejednokrotnie wygląda "zrobiona" twarz.
No cóż,
na głupotę nie ma lekarstwa. Prawdziwe piękno jest wewnątrz człowieka i
emanuje na otoczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz