Środek Europy. Cywilizowany kraj (?). Czy aby na pewno? Dlaczego w Polsce jest tak brudno? Uważamy się za kulturalnych, wykształconych i porządnych. Niestety, przeczy temu wizerunek miejsc, w których przebywamy.
Kosz na śmieci. Stoi pusty, obok walające się papiery, puszki, butelki. Szczególnie po weekendzie, kiedy niektórym ciężko trafić do pojemnika, a może po prostu nie znają tego zwyczaju.
Trawnik. "Ozdobiony" krzyżującymi się ścieżkami, bynajmniej nie zrobionymi tu celowo. Z prawej na lewo komuś było bliżej do przystanku, z góry na dół - do skrzyżowania, a w poprzek szybciej do kiosku. Dwa metry dalej chodnik, ale po co się trudzić?!
Blok mieszkalny. Niedawno odnowiona elewacja. Ładny, brzoskwiniowy kolor. Nie wszędzie jednak. Za kilka dni już ktoś na murze rozwijał swój talent i postanowił nanieść rysunek graffiti. Szkoda, że swojej twórczości nie upamiętnił na ścianie w swoim mieszkaniu, mógłby codziennie podziwiać.
Klatka schodowa. Na parapecie puszka po piwie. Wypiłem, zostawiłem pustą. Dla kogo? Na pewno ktoś sprzątnie.
Podwórko pod blokiem. Sterta niedopałków. Wychodzę na balkon, bo przecież w domu nie będę smrodził.
A peta za okno.
Śmietnik. Zamykany na klucz - tylko dla mieszkańców bloku. Na bramie szereg ozdób w postaci toreb ze śmieciami. Ale jestem sprytny! Zostawię pod sąsiednim śmietnikiem, zamiast wrzucać do swojego.
Autobus. Siedzenia obite skay'em. Ale fajnie się je tnie! Co za radocha! A może by tak pociąć kanapę we własnym domu? Nieeee, szkoda przecież.
Przystanek. Szklana wiata. Dlaczego by nie wybić szyby? Tak nudno, a przynajmniej coś się będzie działo? No i jeszcze zerwę rozkład jazdy. Po co to komu, tylko przeszkadza. A tak to będzie ciekawiej - przyjedzie czy nie przyjedzie...i o której godzinie...
Kiosk. Zasłonięte żaluzje. Ale fajne miejsce, muszę coś napisać. "Kocham Olę". Albo "Pier...." Wszystko jedno co, byle upiększyć te białe, czyste żaluzje, bo aż nieprzyzwoicie wyglądają.
Samochód. Boczne lusterko. Tak sobie idę i coś wystaje. A właściwie dlaczego wystaje? Urwę i będzie równo.
Stacja kolejowa. Niewielka mieścina, ciemno, nikogo nie ma. No, gdzieś tam siedzi jakiś pijany, o przepraszam, zmęczony gość. Co by tu zniszczyć? Ale najpierw pójdę do toalety. Chociaż.... właściwie po co, za daleko, trzeba przejść przez poczekalnię, nie chce mi się, pójdę tam pod ścianę, przecież nikt nie widzi.
Plaża. Godzina 20. Wczasowicze teraz żerują w mieście. A na plaży.. czy więcej piasku, czy śmieci?
Wybór różności. I papiery, i ogryzki, i butelki, i puszki, i kapsle, i niedopałki, o i resztka pizzy. Przecież przyjemnie będzie jutro rozłożyć kocyk wśród takich kolorowych resztek.
Miejska toaleta. Ależ zapach. Podłoga usłana papierami i ręcznikami. Do kosza ciężko trafić, taki mały otwór. Sedes jakiś taki kolorowy w abstrakcyjne wzory. A nie, to brud. Ktoś nie trafił. Wody w kranach chyba nie ma. Chyba? Nie wiem, nie sprawdzam, bo nie myję tam rąk. Przecież mam czyste, węgla nie przerzucałem.
Ulica. Muszę wytrzeć nos. Nie mam chusteczek. A co tam, w palce, wytrę rękawem.
Park. Ale fajne krzaczki. Przyjemnie się je łamie. Ooo, i ławeczka. Urwiemy deseczkę, co nam zależy.
Toaleta w restauracji. Ooo, jaki fajny kwiatek. Sztuczny, ale wygląda jak prawdziwy. Ładnie by wyglądał u mnie w przedpokoju, tam na tej szafce koło lustra. Właściwie dlaczego nie skorzystać? Nikt się nie zorientuje przecież. A nawet jeśli, to już dawno mnie tu nie będzie. Myk, kwiatek ląduje w torbie.
Spacer z pieskiem. Pieseczek się załatwił. No, ale przecież w końcu po to go wyprowadziłem. A co, miał załatwić się na dywan? Przecież od tego jest trawnik przed blokiem. To chyba normalne, nie?!
Sobota wieczór.
Wracam z imprezy. Trzecia w nocy. Rozedrę gębę na całe osiedle, ja nie
śpię, dlaczego ktoś ma spać?? Coś zaśpiewam, byle głośno, niech mnie
wszyscy usłyszą.
Pod barem. Kur... ale wczoraj byłem na imprezie. Było zaje... mówię ci, ale laski, kur...było takie jeb..., że hej. Szkoda, że cię kur... nie było. Tak się napier.., że niewiele pamiętam kur... Pamiętam tylko, że kur.. przyszedł taki chu... i rozje..., ale potem się uspokoił i kur.. zajął się panienką, kur... i był spokój. Żałuj, musisz kur... następnym razem przyjść, wypijemy browara i będzie zaje..
To jest właśnie Polska. W całej swojej okazałości.
Nie ta pozornie luksusowa, którą widzą cudzoziemcy. Nie te strzeliste szklane biurowce, nie te wypasione bryki, nie ci biznesmeni z komórkami przy uszach, nie te laseczki w mini z kolorowymi szponami, chwiejące się na szpilkach, nie te wystawy sklepowe światowych projektantów mody, nie te ekskluzywnie drogie galerie z tryskającymi fontannami, tylko ta szara, niby europejska stolica.