A komu przeszkadzało trochę ziemi na niej? Nie wiadomo.
Klienci mogli więc przerzucić się na zakupy w małych sklepach warzywnych lub na bazarach. Bazarów co prawda coraz mniej, bo zostały zastąpione kolejnymi budowami. No, ale czasem trafiają się sprzedawcy "z samochodu", o ile oczywiście do akcji nie wkroczy wszechobecna straż miejska.
Niestety, zbiorowe mycie opanowało już cały rynek i brudnych warzyw się nie znajdzie. Jedynie w sprzedaży ekologicznej. Ekologiczne, czyli brudne z tego wniosek.
Miało by to jeszcze jakiś sens, gdyby te czyściutkie warzywa miały trafić prosto do garnuszka. Ale nie wyobrażam sobie gospodyni domowej, która ominie kran i skieruje czyściutką marcheweczką prosto do zupki. A więc obieranie i drugie mycie.
Jedyny cel tej akcji czyszczącej chyba jest taki, żeby ludzie kupowali, wyrzucali zepsute jak nie zdążą zużyć i kupowali następne. Nie widzę innej zasadności tego procederu. Warzywa przynoszone ze sklepu są obierane i myte. Czy się je obierze wraz z tą odrobinką ziemi, czy się obierze czyste, nie ma specjalnej różnicy, natomiast jest ZDECYDOWANA różnica w ich trwałości. Warzywa suche przetrwają znacznie dłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz