wtorek, 19 kwietnia 2016

MARNOTRAWSTWO

Nie ma pieniędzy. Wszyscy narzekają. Każą nam zaciskać pasa, wprowadzając kolejny podatek, kolejną podwyżkę, kolejny haracz. W budżecie dziura. To, że w domowym też, nikogo nie interesuje, radź sobie sam.
Ale gdzie nie ma, to nie ma. Nie poruszam tu kwestii zarobków, bo nad tym tematem będę się znęcać w innym poście. Tu chciałabym udowodnić, że pieniądze są, tylko aż przykro patrzeć, jak się je marnuje.
Tylko pytanie, po co to udowadniać, skoro zainteresowani o tym wiedzą i nic nie robią, a inni wiedzą, ale nie mają wpływu, aby to zmienić?! Ale sobie "pogadam", tyle mojego...
Tu sprawdza się powiedzenie, że pieniądze leżą na ulicy, tylko trzeba po nie sięgnąć. Trzeba by jeszcze sięgnąć po głowy, które są za to odpowiedzialne. Podatnik płaci, zawsze, a przynajmniej bardzo często, kosztem swoich potrzeb, a ktoś te środki publicznie marnuje.Do rzeczy.  
Z jednej strony....
gmina dysponuje pulą lokali do wynajmu. Jeżeli ktoś chce prowadzić działalność gospodarczą, proszę bardzo, wybiera sobie dzielnicę np. w stolicy, potem ulicę, potem lokal i... przystępuje do dłuuugiego procesu poprzedzającego podpisanie umowy najmu. Przetarg. Obwarowany tysiącem przepisów. No, ale być musi, bo to publiczne. Wadium. Też być musi. Przetarg oczywiście można odwołać. Nie wgłębiam się tutaj co dalej, bo możliwości jest kilka, ale nie o tym chciałam pisać.
Miastowe lokale, zdawać by się mogło to idealna okazja dla przedsiębiorców - pewny właściciel, wszystko oficjalnie i powinno być taniej, niż prywatnie. Powinno, tylko dlaczego w takim razie w tylu atrakcyjnych miejscach stolicy, gdzie interes powinien kwitnąć, straszą puste witryny?! Brakuje chętnych? Przecież tylko w 2016 roku rozpoczęło działalność ponad 5000 nowych firm, więc to raczej nie jest powód pustostanów.
A może jednak cena? Czy nie lepiej taki lokal wynająć za połowę ceny, aby zarabiał na siebie? Lepiej niech stoi pusty i niszczeje? To nie jest sytuacja przejściowa. Są lokale, które stoją nie wynajęte miesiącami, żeby nie powiedzieć latami. Inny gospodarz by na to nie pozwolił. Gdyby prywatny właściciel dysponował lokalem na wynajem, to nie wyobrażam sobie, żeby zaakceptował analogiczną sytuację. Każdego dnia liczyłby ile strat poniósł. Jeżeli miałby problem z wynajmem, to na pewno starałby się uatrakcyjnić ofertę, aby znaleźć szybko klienta, a więc np. podniesienie standardu, czy obniżka ceny. Ale on liczyłby swoje pieniądze. A miasto? Miasto w inny sposób zrekompensuje sobie straty. Zawsze można przecież sięgnąć do kieszeni podatników, to jest wór bez dna, z którego można czerpać w nieskończoność. Po co promować rozwój biznesu, umożliwić zakładanie firm, lepiej tylko mówić, że się wspomaga przedsiębiorców i głosić wielkie idee.

Z drugiej strony....
bezrobocie coraz większe. Znalezienie pracy graniczy z cudem, a znalezienie pewnej pracy jest cudem. Wielu więc zastanawia się, a może by tak otworzyć coś swojego? No, ale koszty są przerażające. Jeszcze się nie zacznie zarabiać, a już trzeba płacić. Lokal, ZUS, no i oczywiście inwestycje. Myślimy więc czego można uniknąć. Inwestycje ograniczamy do minimum. ZUS to stała pozycja w programie, pozostaje więc lokal. Szukamy dobrego miejsca handlowego, ale jak najtaniej. A tu nie ma jak najtaniej. Udało się znaleźć fajne miejsce, pusty lokal, ale okazało się, że należy do miasta. Do biznesplanu należy więc dodać kolejną pozycję - wadium i dużo czasu. Nawet jeżeli wyskrobiemy środki na wadium, to czeka nas rosyjska ruletka: czy wygramy i czy przetarg nie będzie odwołany. Ilu będzie uczestników przetargu i jaką stawkę zaproponują? Zdecydowanie za dużo niewiadomych i straconego czasu. Jeżeli się nie uda, to mamy do tyłu stracone miesiące i jesteśmy w punkcie wyjścia. A więc jaki wniosek? Szukamy lokalu od prywatnego właściciela. Tu można wynająć z dnia na dzień i jeszcze negocjować stawkę. 



A lokale gminne, nadal sobie stoją puste....

Czy jest jakaś metoda, aby połączyć szukających z oferującymi? Czy jest jakaś metoda, aby ich interesy były zbieżne? Czy jest jakaś metoda, aby miasto nie trwoniło pieniędzy? Czy jest jakaś metoda, aby przedsiębiorcy mogli się rozwijać i płacić miastu podatki?
Ale pytanie, po co? Nie lepiej ponarzekać i nie robić nic!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Witam serdecznie! Autorka jest kobietą w przedziale wiekowym +18 -100. Niewiele jest sytuacji, gdzie wiek nie ma znaczenia, więc korzystam z tych nielicznych i go nie podaję. Nie będzie powodu do określeń typu "jeszcze młoda i nie zna życia" lub "stara a głupia", itp. Jestem niepokorna, nieprzewidywalna, nie akceptuję bezmyślności, chamstwa, braku kompetencji i wszystkiego, co jest nie takie, jakie powinno być. Walczę o swoje prawa, a przynajmniej usiłuję, gdyż tak naprawdę to niewiele tych praw mamy. ... a więc o tym, co nas spotyka na co dzień, o tym, co nas cieszy i denerwuje, o tym, co można zmienić, a jeżeli nie można to dlaczego. Tematy różne, komentarze wydarzeń, własne obserwacje, sprawy wielkie i małe, oczywiste i trochę mniej oczywiste. Krótko mówiąc - o wszystkim, co mi przyjdzie do głowy. A trochę też o "niczym". Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie - jeżeli nie dzisiaj, to jutro, albo... za 3 dni. Zaglądaj tu więc często. Pamiętaj, że to co piszę, to tylko moje zdanie - ktoś ma inne - proszę bardzo, chętnie je poznam, ale jeszcze chętniej argumenty na jego poparcie. Tu powinny krzyżować się różne myśli, słowa, tematy, opinie.

Ostatnie wpisy